|
|||||||
vivo label | |||||||
Muslimgauze No Human Rights For Arabs In Israel Lots of records by Muslimgauze have been coming out lately, and many of them portray the most electronic side of his production, which to me is a pleasant re-discovery. With this frame of mind, Polish label Vivo released a 550 copies limited edition of "No Human Rights for Arabs in Israel", a six tracks CD mostly based around electronic beats with vague hints to percussions and other sounds. Included are the title track, two versions of "Teargas" and three versions of "Refugee", one of which, along with the title-track, were originally released on a 10" out on Staalplaat, who by the way licensed this material and did the art-work for this CD. Also two of these versions are actually different versions of the songs "Wabi Araba" and "Herzliyya". As always the sound is mostly if not completely focused on its rhythmical side. There are less interruptions in the flow of the beat than in other records. This CD was released in a multi-fold ecopack, according to Vivo records' use (www.vivo.pl) and was co-released by the Muslimgauze's official webmaster's own label The Label & XZF (www.the-label-xzf.net). www.chaindlk.org ______ Polski label Vivo nowy rok swojej działalności rozpoczął w sposób efektowny - oto jego nakładem ukazał się w limitowanej serii album Muslimgauze "No Human Rights For Arabs In Israel", stanowiący kolejny pośmiertny dowód muzycznej wirtuozerii tego artysty. Muslimgauze to Bryan Jones, wielki wizjoner, spoglądający na muzykę niebywale świeżym okiem i z oryginalnym wyczuciem. Związany z organizacją hamasu, duchowy i muzyczny bojownik (sam tytuł recenzowanego wydawnictwa i fotografia zdobiąca front-cover) niestety już nie żyjący, ale powracający z wydawanymi po jego śmierci albumami. Kilka miesięcy temu wydano jego "Arabbox", który stworzony i zarejestrowany na żywo, brzmiał znacznie lepiej niż studyjne próby wielu współczesnych "rozchwytywanych" artystów. "No Human Rights For Arabs In Israel" składa się natomiast z sześciu kompozycji, z czego trzy to różne wariacje wokół kompozycji "Refugee" oraz dwie wokół "Teargas". Długie, rozlewające się w czasie utwory doskonale uzupełniają spojrzenie na twórczość Muslimgauze. To, co u niego zachwycało od zawsze - niebagatelne połączenie wschodniokulturowych elementów z najbardziej zachodnimi przejawami przemysłowości i globalizacji. Album brzmi bardzo spójnie - utrzymany jest w konwencji starań zapanowania nad otaczającym chaosem i rozwijania najlepszych tradycji muzyki korzennej. Poszczególne utwory mają charakter plemiennego rytuału - wprowadzają w trans - a jednocześnie, zawierają sporą dawkę odhumanizowanych partii nasyconych posttechno czy industrialem. Pustynna tajemniczość połączona została z zalewem maszynowych sprzężeń, co dało rezultat adekwatny do współczesnych zabiegów na Bliskim Wschodzie. Ponad wszelkimi założeniami, poza pojęciem stylistyk i kulturalno-społecznymi ograniczeniami, ponad ramy ludzkiej mentalności unosi się Muslimgauze, majestatycznie klejąc kolejne dźwięki. Swoją złość wobec wydarzeń jego czasów przeciwstawia własne twory muzyczne, natchnione azjatycką duchowością i kulturą. Jeżeli ktoś do tej pory nie zetknął się z twórczością Muslimgauze - a na pewno powinien to zrobić - może rozpocząć swoje zainteresowanie twórczością Jonesa od "No Human Rights For Arabs In Israel" właśnie. Szczerze polecam. (tomek doksa) www.popupmagazine.pl ______ There're ghosts who are more productive than mortals... the never-ending discography of Bryn Jones goes on and on! With this pure politically influenced title, Muslimgauze released another 'different' production in his latest period of life. While Muslimgauze often experienced with dub influences on many albums, this one sounds different, like moving into an approximate industrial vein. The "Refugee"-track and the title-song have been already released as 10", but have been now delivered in extended versions. Well, the title-song goes on for nearly 20" and that's definitely a bit over the top! I personally like the 2nd "Refugee"-cut for its move back to dubby influences and the kind of danceable aspect, but the other songs are like missing the real soul of Muslimgauze! Notice by the way that B. Jones seemed to have released 2 albums under the same name, but with different songs. so the other version will be maybe a better one! (DP:5/6)DP. by Pedro / side-line _____ Nieżyjący już Brytyjczyk Bryn Jones ma na swoim koncie ponad 100 albumów wydanych pod nazwą Muslimgauze na całym świecie od początku lat 80-tych. Mało tego - cały czas, zgodnie z ostatnią wolą zmarłego, "odkopywane" są jego archiwa i publikowane płyty z nieznanymi nagraniami. Jones bodajże na wszystkich swoich płytach prezentował bezpretensjonalne podejście do dźwięku: jest on chropowaty i naturalistyczny, dzięki czemu muzyka składająca się z sampli i wygenerowanych sztucznie dźwięków pozbawiona jest sterylności i chłodu elektroniki. W muzyce Muslimgauze trudno także doszukiwać się tradycyjnej linii melodycznej, co słychać jeszcze bardziej na "No Human Rights". Ciągłość poszczególnych utworów zapewniają powtarzane zbiory motywów, których brzmienie jest modulowane przeróżnymi efektami. Ta płyta jest jednak nieco bardziej elektroniczna, dubowo-breakbeatowa niż pozostałe dokonania Jonesa. Mniej tu też motywów tradycyjnie arabskich, a na zawartość składają się dwa utwory nagranych w kilku różnych wersjach, zwieńczone osobną kompozycją tytułową, która przez blisko 20 minut wybrzmiewa w iście hiphopowym rytmie. Mimo, że muzyka jest minimalistyczna i pozornie monotonna, praktycznie od pierwszych taktów ładuje w nas potężną dawkę energii, która przy drugim utworze ulega chwilowemu zawieszeniu i wybucha ze zdwojoną siłą w trzecim z kolei "Refugee" - czyżby wizja sobotniej imprezy w zamkniętym klubie sympatyków Hamasu? Subtelne dubowo-ambientalne tło ostatniego utworu kontrastuje z ciężkim beatem zniekształconym przez procesor efektów, przeciągający całość do iście medytacyjnego zawieszenia w próżni. Bez wątpienia mocna pozycja, cechująca się niedostrzegalną z początku wewnętrzną siłą, choć do genialnych osiągnięć pokroju "Farouk Enjineer" czy "Mazar-I-Sharif" trochę jeszcze jej brakuje. Radosław Pasternak / Hi-Fi i Muzyka www.hi-fi.com.pl/ _____ Bryn Jones, the singular driving force behind Muslimgauze, had one passion: making music as an output for his outrage over the plight of the Palenstinians in the Middle East. Before he died in 1999 from a rare blood disease, Jones had amassed near two hundred releases under the Muslimgauze name and, at the time of his death, there were still nearly sixty tapes, CD and DATs that had been delivered to the sister labels of Staalplaat (in the Netherlands) and Soleilmoon (in the US). Since his death, the two labels have been carefully dispersing these remaining historical recordings to other labels. Poland's Vivo in conjunction with The Label have elected to release No Human Rights For Arabs In Israel, a CD companion to the 10" record of the same name which came out in 1995 as part of the Muslimgauze limited series run by Staalplaat (the 10" had a very limited release of 200 copies). Jones had a predeliction for recycling. He would use the same samples in multiple records, refining their placement and use with each subsequent iterative use. A single track name would show up more than once on a record, and each same-named track would be a slight variation to the theme. His songs would be endless loops of desert sound. Bells would ring in endless cycles as dry winds would scour the sandstone walls. Glitches and dropouts would marr his tracks, abrupt stops which would stop your heart before the relentless beats would strike up again as if nothing had happened. Jones' work is hypnotic and unsettling, a Middle Eastern flavored techno industrial rhythm that captured the melodies of the region and smashed them with the hard political reality facing those who lived there. The No Human Rights For Arabs In Israel sessions come from an era where Jones was experimenting with more aggressive rhythms, harsher cuts and splices to his tape loops (apparently he did a lot of his work with old school analog equipment). The dub echoes are beginning to overpower the delicate whisper of the desert sands as he moves away from the minimalist rhythms of Azzazzin towards the heavy thunder and abrasive noise of the Mazar-i-Sharif and Farouk Engineer period. The one minute version of "Teargas" distills down the longer pulse and loop of the four minute version, changing the infinite interplay between the percussion and a snippet of radio traffic into a claustrophobic burst of manic energy. There are three versions of "Refugee" on this CD, and each builds from the previous version until the final behemoth of sound nearly collapses from the weight of the beats, the struggling snarl of heavy machinery and a spattered spray of static and percussion. The nearly twenty minute
version of "No Human Rights For Arabs In Israel"
is an expanded version of "Herzliyya" from the
previously released 10" EP. Over the course of the
first ten minutes, a bowed instrument is warped, its
sound moving back and forth in the mix as if the player
were gliding like a ghost around the fixed position of
the drums and microphone. And then, in a flash, they all
disappear into a nearly empty field of drones as if
everyone unplugged themselves and left the tape running.
All that we hear is the shifting field of interference
generated by the proximity of wires and current. Jones
bends these few tones, still pulling rhythm and melody in
a tight band of sound, and I'm betting the second half of
this track is the "expanded" bit as it
showcases a rather uncharacteristic sound. Still
Muslimgauze in the way it cracks and splits, but it is an
exercise in sine wave manipulation instead of loops and
edits of Middle Eastern percussion and melodies. Even
when you think you have heard everything that Bryn Jones
has to offer with Muslimgauze, you discover there are
still unrecognized facets of his work. Bravo to Vivo and
The Label for shepharding this record to release. I learned some interesting
things in graduate school. Felching, for example. That
was an interesting class discussion. But more interesting
were the mystery plays. These were plays performed in
fifteenth century England by roving troupes of actors.
The plays reenacted stories from the Bible or from the
lives of saints (hence the mystery), and usually certain
plays were performed at certain times of the year. What
fascinated me about these plays was their ability to tell
the exact same story over and over and over again, using
the exact same characters (often performed by the exact
same actors)-yet, somehow, managing to make each play
different enough that people were never bored. How many
ways were there to tell the story of Lazarus? Well, there
were a lot of ways, and as similar as one might at first
have appeared to be to all the others, they were all, in
fact, slightly different. The three 'Refugee' tracks
on the album have different beats but share an edgy
harshness to the rhythms, distortions and a metallic
harshness which is supported by dark densities underneath
a scraping cycling that sounds like a jet taking off
in the first, backwards sounds and a faux-lawnmower in
the second, crunchy crackling drone cycle in the third.
These are combined with Muslimgauze treats like false
endings and some voice-like drones, creating a wall/wave
of sound/sand. The 'Teargas' tracks are a little easier,
featuring more obvious voice loops, horns and the
insistent beats. Then the extended final track, just
about 20 minutes, starts as a slow solid beat, rubbery,
with electro-squiggles as a buzzing instrumental
accompaniment (a sort of This is one of the
stronger albums offering an aural metaphor for the
Palestinian conflict, emphasised by the cover chosen. A
forceful and intriguing (but then most are) addition to
the oeuvre, with no hint of barrel-bottom-scraping. |